Czas w działalności muzycznej podobnie jak i w innych sferach życia pełni kluczową rolę. Szczerze, to jeszcze kilka lat temu po pierwsze nie odważyłabym się na niektóre eksperymenty i zachowania w swojej działalności, a już na pewno nie na współpracę z ludźmi o odmiennych poglądach i zapatrywaniach na kwestie muzyczne. Przez lata swojej pracy jako muzyk byłam przekonana, że tylko wspólne doświadczenia muzyczne, poglądy i inspiracje potrafią popchnąć ludzi do twórczej pracy. Dziś śmiem twierdzić, że to nic bardziej mylnego.
W przeszłości współpracowałam z zespołem którego członków łączyło wiele. Wszyscy muzycy składu byli jednej płci, ukończyli tę samą uczelnię muzyczną, prezentowali grę mniej więcej na tym samym poziomie, wykonywali muzykę w spójnej stylistyce. I niby wszystko pięknie grało do momentu dojścia zespołu do miejsca w którym repertuar powoli zaczął się kurczyć, idei i pomysłów brakowało, a członkowie zespołu zamiast koncentrować się na wspólnej pracy zaczęli skupiać się na sobie i na tym co robią inni. Skutkiem tych zachowań stał się całkowity spadek kreatywności i zaangażowania w zespole. W rezultacie jego rozpad.
Jak powszechnie wiadomo granie w zespole bez wyzwań staje się po prostu jałowe, bo w którymś momencie ludzie nie mają się czym wzajemnie napędzać. Wychodzi frustracja wynikająca z braku planów na przyszłość. Muzycy są tak przywiązani do pewnych schematów działania, że każda propozycja zmiany kierunku współpracy czy też nowość traktowana jest jak atak. Trudno też jest wierzyć w takiej sytuacji, że zastosowanie jakiegokolwiek kompromisu przyniesie poprawę sytuacji w zespole. Szczególnie kiedy zapał do twórczego działania jest bliski zeru.
Jaki los spotyka muzyków którzy poprzestają na tzw. „bezpiecznym graniu” ?.
Nie trudno się domyśleć. Ale nie na tym rzecz polega by skupiać się na analizowaniu błędów popełnianych przez muzyków, tylko wyciągać z nich wnioski i iść dalej.
Znamy z życia doskonale sytuacje w których muzyk decyduje się odejść z dobrze zapowiadającego się lub już świetnie prosperującego zespołu aby rozpocząć pracę w nowym projekcie, czy też karierę solową. Zdaniem wielu ryzykuje, bo droga w nieznane, z nowymi ludźmi to zawsze wielka niewiadoma. Często taka osoba uznawana jest jako „bezkompromisowa”, bo zdaniem wielu „przecież zawsze można się dogadać” zawsze można zrobić coś jeszcze. Pytanie tylko czy warto ?
Na pewno warto zadać sobie dwa podstawowe pytania w swoich działaniach artystycznych: 1. Czy wybieram bezpieczeństwo i stabilizację, za którą idzie duże prawdopodobieństwo „artystycznego wypalenia” ? 2. Czy wybieram wyzwania artystyczne zawsze wiążące się z dużym ryzykiem niepowodzenia, lecz również możliwością rozwoju ?
„Bezpieczne granie” to słuszne działanie w momencie, kiedy najważniejsza dla Nas jest zawodowa stabilizacja.
To dobre rozwiązanie kiedy widzimy realny sens wypracowywania artystycznych kompromisów. Co więcej jeśli czujemy i widzimy, że Nasze idee i poglądy, a zarazem tożsamość muzyczna jest spójna z wizją zespołu, to zawsze warto podejmować kroki w kierunku wypracowywania wspólnych rozwiązań. Współpraca z ludźmi musi opierać się na wspólnych decyzjach dotyczących kierunku działań, musi opierać się na zaufaniu i na „wspólnej grze” i jeśli tylko prowadzi ona muzyków do wspólnego celu, to zawsze warto wypracowywać wszelakie rozwiązania w zespole, bo tylko takie działanie prowadzi wszystkich muzyków w miejsce do którego wspólnie dążą.
Z drugiej zaś strony dzieje znanych nam dobrze muzyków dowodzą często, że możemy postawić na siebie, na wyzwania artystyczne i będzie to strzał w dziesiątkę. Przykładem jest tu działalność muzyczna J. Coltreina czy M. Davisa. Zmieniali składy, zapraszali ciągle to nowych muzyków do współpracy, eksperymentowali i zapewne m.in to przyczyniło się, że osiągnęli osobisty a przede wszystkim artystyczny sukces. Byli „graczami,” którzy nie bali się stawiać na nowych, często mało znanych artystów, ale to przede wszystkim dzięki m.in nim szli dalej, rozwijali się twórczo i podbijali światowe sceny. Takie decyzje świadczą tylko o jednym. Bez zdecydowanych i ryzykownych działań, często przepłacanych radykalnymi zmianami w profilu działalności muzyka czy zespołu po prostu nie można iść dalej, nie można się rozwijać, nie można się artystycznie spełniać.
Muzyka wymaga poświęceń. Czasem lepiej zostać i walczyć o swoje żeby nie stracić, czasami lepiej odejść żeby otrzymać.
W jednym i w drugim przypadku trzeba coś poświęcić. Zdarza się, że właśnie to co buduje się przez lata. Muzyk to często ten osamotniony wilk, który musi podjąć decyzję, czy zostać w stadzie i poprzestać na znanym i przewidywalnym, czy odłączyć się od stada żeby iść w nowe i nieznane. Dlatego w naszych działaniach artystycznych zawsze warto odpowiadać sobie na pytania: Dla Kogo… i Dlaczego… ? Tylko szczera odpowiedź na nie pozwoli nam podejmować jedynie słuszne decyzje…